Nowa Ruda - przewodnik historyczny i turystyczny

NOWA RUDA - przewodnik historyczno turystyczny


Zarys dziejów przemysłu w rejonie Nowej Rudy - górnictwo (do roku 1945)

 

Górnictwo węglowe na Ziemi Noworudzkiej ma długą historię. Dotyczy ono obszaru położonego w tzw. Noworudzkim Rejonie Węglowym, leżącym w północno-zachodnim obszarze Ziemi Kłodzkiej i jednocześnie w południowo-wschodniej części Dolnośląskiego Zagłębia Węgla Kamiennego.

Od 1352r. mówimy o udokumentowanym istnieniu feudalnego państwa noworudzkiego będącego w rękach rodziny Donynów, składającego się z dzisiejszej Nowej Rudy i pięciu przynależących do niej wiosek. Właśnie ten obszar będzie w przyszłości stanowił rejon wydobycia węgla kamiennego.

Najstarsza historyczna wzmianka o górnictwie noworudzkim pochodzi z 1434r. i została zamieszczona w tzw. "Zamkniętej Księdze Miejskiej". Jest to zbiór dokumentów dotyczących dziejów Nowej Rudy, wykonanych z 24 arkuszy białej skóry, które zostały zszyte, oprawione i zabezpieczone metalowym zamknięciem na kłódkę. W jednym z nich czytamy, iż niejaki Peter Hufnayl zrzekł się 22 lipca 1434r. kopalni węgla leżącej w Czerwieńczycach na rzecz wójta, który przejął ją prawdopodobnie w czyimś imieniu. Swoją hipotezę na ten temat przedstawia w "Chronik der Gemeinde Schlegel" Joseph Wittig, który dziwi się, iż pomimo, że Czerwieńczyce należały w tym czasie do kłodzkich wsi, wzmianka dotycząca przejęcia kopalni znalazła się w księdze noworudzkiej. Wittig zastanawia się również, do czego mógłby w tym czasie nadawać się węgiel, który występował wówczas tuż pod powierzchnią ziemi i był łatwy w wydobywaniu. Wysuwa w tym miejscu hipotezę, która polega na tym, iż pierwsze nazwiska ówczesnych rodzin tworzone były od rodzaju rzemiosła, które wykonywali. Stąd też nazwisko "Hufnayl" w późniejszej pisowni brzmiało "Hufnagel" (potwierdza to E. Zimmer we własnym komentarzu do tego dokumentu), a w końcu "Hufschmied", co by znaczyło, że Peter Hufnayl był w ówczesnej Nowej Rudzie prawdopodobnie kowalem, a węgiel potrzebny był mu do pracy w kuźni. Można przypuszczać, że węgla na potrzeby ognisk domowych jeszcze nie używano. Także na 3 stronie "Zamkniętej księgi" wpisano pod datą 1478r. akt dzierżawy kopalni węgla w Zaciszu (obecnie część Nowej Rudy) przez niejakiego Paula Heiricha od Barbary Heinisch za roczny czynsz w wysokości 10 kop groszy. Obie wzmianki mówią nam, iż początki górnictwa na obecnym obszarze państwa polskiego wywodzą się właśnie z obszaru dzisiejszej Nowej Rudy, co świadczy o długiej tradycji górnictwa węglowego na tym obszarze.

Ówczesna kopalnia (colunge, dzisiejsza nazwa niemiecka Kohlung) była już kopalnią głębinową, która składała się z jednego szybu, od którego drążono chodniki na odległość do 30 metrów. W takim chodniku pracowało maksymalnie dwóch rębaczy. Ciągarz ładował węgiel do niecek i przenosił do podszybia, a ciągacz stojący na powierzchni za pomocą kołowrotu wyciągał go na zewnątrz.

Z okresu XVI wieku pochodzi wiele wzmianek o istnieniu kopalni, m.in. wzmianki z 1507, 1569 oraz 1590r. potwierdzają dalsze funkcjonowanie wspomnianej już kopalni na Zaciszu, natomiast z 1545r. pochodzi wzmianka o istnieniu kopalni w Bożkowie k. Nowej Rudy.
W 1662r. powstaje kopalnia w Jugowie.
Natomiast pierwsze potwierdzenie źródłowe o kopalni w Słupcu pochodzi z 1681r.. Jednak w "Chronik der Gemeinde Schlegel" znajdziemy informacje dotyczące dwóch listów z 1607r., pisanych przez płukacza złota, niejakiego Hansa Ficka ze Słupca, do mieszkającego w Kutnej Horze w Czechach mistrza górniczego Valtera Kuttnera, które wymieniają niejakiego Georga von Donig. Z listów tych wynika także, że ów von Donig był właścicielem słupieckich dóbr, na których znajdowała się prawdopodobnie kopalnia, którą "mógł prawnie trzymać". Dodatkowym dowodem na istnienie w tym czasie kopalni na obszarze ówczesnego Słupca mogą być pertraktacje z lat 1628-29 pomiędzy posiadaczem dóbr słupieckich Karlem von Strasolde, a ówczesnym posiadaczem dóbr bożkowskich o sztolnie wodne oraz mapa autorstwa Jona Scultetusa z około 1625r. z zaznaczonymi na niej kopalniami pomiędzy Słupcem a Bożkowem. W oparciu o powyższe informacje można przypuszczać, iż wprawdzie wzmianki o górnictwie słupieckim są o około 200 lat późniejsze, jednak niewykluczone, że istniało ono znacznie wcześniej.

"Chronik der Gemeinde Schlegel" podaje, iż w okresie przynależności Hrabstwa Kłodzkiego do monarchii habsburskiej kopalnie działają na podstawie przepisów górniczych cesarza Rudolfa II 24 marca 1578r., które odnosiły się głównie do kopalnictwa rudnego. Niewykluczone, iż jedną z przyczyn przyłączenia Ziemi Kłodzkiej do Królestwa Pruskiego były istniejące wówczas w rejonie Nowej Rudy kopalnie węgla. W "Chronik der Gemeinde Schlegel" czytamy, że po I wojnie śląskiej kłodzki landrat von Pannwitz musiał przedstawić Fryderykowi Wielkiemu raport o stanie górnictwa. Dowiadujemy się z niego m.in., że na tym obszarze działały wówczas trzy kopalnie jako osobne zakłady.
W części dzisiejszej Nowej Rudy, zwanej Zaciszem (Buchau) istniała kopalnia "Joseph", której właścicielem był baron von Stillfried, w Słupcu istniała kopalnia "Johann Babtista" i należała do barona Pilatiego, a w Bożkowie właścicielem kopalni "Frischauf" był hrabia von Götzen. Podane są również dochody tych kopalń jak również stan ich zatrudnienia.

W 1769r. król pruski Fryderyk II wydał "Zrewidowane przepisy górnicze dla suwerennego Księstwa Śląskiego i Hrabstwa Kłodzkiego", które od tej pory były główną podstawą funkcjonowania ówczesnych kopalń. Od tego roku kopalnie regionu noworudzkiego były nadzorowane przez pracowników Wyższego Urzędu Górniczego, mieszczącego się do 1778r. w Złotym Stoku, do 1779r. w Dzierżoniowie, a następnie we Wrocławiu. Oprócz kopalń w Słupcu, Bożkowie i Nowej Rudzie działała w tym czasie także i kopalnia "Wenzeslaus" w Jugowie. W kopalniach tych pracowało łącznie około 35 pracowników a wydobycie węgla wynosiło rocznie około 1400 ton. W przepisach króla pruskiego pojawiły się także zalecenia dotyczące czasu pracy górników, m. in. obowiązywała ośmiogodzinna zmiana w przodku plus 4 godziny tzw. zmiany dodatkowej. Głównymi odbiorcami węgla byli przede wszystkim kowale, jednak zaczął się w tym czasie cieszyć powodzeniem wśród gospodarstw domowych. Węgiel z obszarów Nowej Rudy docierał w tym czasie także i do hut żelaza na Morawach, do których jeździło nieraz dziennie 30-40 zaprzęgów konnych.
Być może w celu zwiększenia jego sprzedaży wydane zostało specjalne królewskie zarządzenie, aby wszystkie wapienniki, cegielnie i gorzelnie używały przy produkcji swoich wyrobów węgla.
Szczególnie dużo węgla z kopalni słupieckiej jak i z jugowskiej zużyto podczas budowy twierdzy w Srebrnej Górze.

Mniej więcej od początku XIX wieku rozpoczął się proces tzw. konsolidacji kopalń, który polegał na łączeniu się w jedno przedsiębiorstwo małych pojedynczych szybów, zwłaszcza, że od 1769 do 1800r. powstało 17 dalszych kopalń. Po roku 1801 ich liczba zmalała.

Około 1815r. kopalnie dzisiejszego Drogosławia, Zacisza, Dzikowca (kopalnia "Fortunagrube", założona przez barona Moschnera w 1796r.) i Bożkowa zostały zrzeszone pod kierownictwem hrabiego Magnisa z Bożkowa w jedno przedsiębiorstwo pod nazwą "Gräfl Magnisüschen Bergwerksverwaltung" z siedzibą w Bożkowie. Właściwa konsolidacja miała miejsce w II połowie XIX wieku. W 1860r. skonsolidowano kopalnię "Ruben" w Drogosławiu, rok później kopalnię "Rudolph" w Przygórzu (założona w 1793r. przez barona Hemm von Hemmstein), a w 1875r. kopalnię "Frischauf" w Bożkowie.

Stan noworudzkich konsolidacji w 1891r. wyglądał następująco:

nazwa konsolidacji
ilość robotników
wielkość wydobycia
w tonach
Ruben
554
80 721
Rudolph
253
27 552
Frischauf
127
14 134
Johan-Babtista
190
38 764
Wezeslaus
311
69 568

w 1898r. hrabiowie von Magnis i von Pilati (właściciel kopalni "Johann Babtista-Grube" w Słupcu) postanowili połączyć swoje kopalnie w jedno gwarectwo "Neuroder Kohlen-und Thonwerke", zwanego w skrócie "Neu-Kotho" z siedzibą w Bożkowie, a od 1901r. w Nowej Rudzie.

Ważnym wydarzeniem dla noworudzkich kopalń było wybudowanie w 1880r. linii kolejowej Kłodzko-Wałbrzych przez Nową Rudę, co niewątpliwie ułatwiło eksport węgla noworudzkiego, bowiem do tej pory jego transport odbywał się zaprzęgami konnymi. Głównymi odbiorcami węgla noworudzkiego byli przede wszystkim miejscowi drobni przedsiębiorcy, np. właściciele hut szkła w Jugowie i Woliborzu, huty żelaza "Barbara" w Przygórzu, pobliskie zakłady włókiennicze oraz elektrownia w Ścinawce Średniej.

Brak wielkiego przemysłu energetycznego w rejonie kopalń powodował ograniczenie wydobycia. Nowy środek transportu, czyli kolej, umożliwił eksport i zwiększenie wydobycia, jednak także umożliwił przywóz znacznych ilości tańszego węgla z Górnego Śląska, który był częściej nabywany przez gospodarstwa domowe.

Ważną dziedziną w rozwoju górnictwa węglowego w rejonie Nowej Rudy było wydobycie łupku ogniotrwałego, występującego w sąsiedztwie węgla. Noworudzkie złoża tego cennego surowca należały do jednego z nielicznych w Europie. Jego wydobywanie zapoczątkował swoimi badaniami niejaki Joseph Völkel, nadsztygar kopalni "Ruben" który rozpoznał je i odkrył w latach 1877-78 i porównywał je z wydobywanymi łupkami w rejonie szkockiego miasta Boghead. Złoża noworudzkie były zaliczane do najcenniejszych w skali europejskiej, a nawet światowej. W latach 80. XIXw. wzrosło wydobycie tego surowca, którego czwartą część wysyłano do Nadrenii. W późniejszym czasie nastąpił regres spowodowany importem tego surowca ze Szwecji i Austrii oraz z pewnymi trudnościami związanymi z ogólnym funkcjonowaniem noworudzkich kopalń, które w porównaniu z kopalniami górnośląskimi i westfalskimi obłożone zostały niekorzystnymi taryfami, co odbiło się przede wszystkim zmniejszeniem wydobycia węgla i łupku oraz wynagrodzeń dla górników.
Jednak na przełomie XIX i XX wieku zainteresowanie tym surowcem wzrosło, a kopalnie "Ruben" i "Wenzeslaus" dokonały nowych odwiertów w jego poszukiwaniu. Duże ilości łupku odkryto na kopalni "Wenzeslaus" i ta otrzymała najpierw zgodę na jego wydobycie.

W latach 30 -tych XX wieku łupek wydobywano w kopalni "Ruben", jedynej kopalni w całych ówczesnych Niemczech, wcześniej, z powodu likwidacji szybu zakończono wydobywanie tego surowca w kopalni słupieckiej "Johann-Babtista". Około 70% wydobytego z noworudzkiej kopalni łupku przejmował przemysł niemiecki, reszta była wysyłana na eksport do krajów europejskich oraz Ameryki Południowej i Azji. Łupek z noworudzkiej kopalni sprowadzała także Polska.

Położenie noworudzkich kopalń zmienił wybuch I wojny światowej. Jeszcze w latach 1912-1913 wysyłka węgla z Nowej Rudy zmniejszyła się o 1500 wagonów. Natomiast wpływy wojny możemy zaobserwować na przykładzie kopalni "Johann-Babtista" w Słupcu, która musiała wywiązać się ze zwiększonych zamówień a jednocześnie zmniejszał się stan załogi z powodu licznych poborów górników do armii niemieckiej. Już w pierwszych miesiącach trwania wojny zabrano kopalni do wojska 276 górników i 10 osób z administracji. Aby wywiązać się z zamówień na węgiel, a zwłaszcza na bardzo potrzebny niemieckiej gospodarce wojennej łupek ogniotrwały w miejsce zabranych do wojska górników zatrudniono już w 1915r. 71 młodocianych oraz 25 kobiet, a także 98 jeńców wojennych (głównie byłych żołnierzy armii rosyjskiej).
W 1916r. powołano do wojska kolejnych 85 górników, przez co liczba młodocianych zwiększyła się do 88, a kobiet do 52. Pracowano w szychtach 12-godzinnych zarówno w święta państwowe, jak i kościelne.

W 1917r. popyt na węgiel, a szczególnie na łupek ogniotrwały stał się "mocniejszy i nie cierpiący zwłoki". Po raz kolejny zwiększono zatrudnienie a załoga kopalni wraz z jeńcami wojennymi liczyła 1253 osoby.

Koniec I wojny światowej i zmiany granic państwa niemieckiego spowodowały straty w eksporcie noworudzkiego węgla. Wielkopolska i Pomorze Gdańskie, które dotychczas były dla niego jednym z ważniejszych rynków zbytu znalazła się w granicach odradzającej się Rzeczypospolitej. Straty pojawiły się również i na sąsiednim rynku czeskim. Czechy jako część monarchii habsburskiej kupowały prawie 60% urobku, jako niepodległe państwo tylko 16%. Stąd też należało znaleźć nowych odbiorców, zwłaszcza w rejonach Berlina, obszarów nadmorskich, w Niemczech Środkowych i Południowych. Węgiel noworudzki nie osiągał jednak wysokiej ceny rynkowej.

Na skutek powrotu wielu górników po wojnie do domu ograniczono pracę młodocianych i kobiet. Jeńców rosyjskich odesłano jeszcze w 1918r.. W roku 1920 zwiększono zatrudnienie, w wyniku czego na kopalni "Johann - Babtista" pracowało 1558 górników, w 1923r. 1840, co było szczytowym poziomem zatrudnienia w tej kopalni.
W pierwszych latach powojennych wybuchały w kopalniach liczne strajki, których przyczyną były sprawy płacowe i kadrowe. Były też często reakcją na ówczesne wydarzenia polityczne, np. na tzw. pucz Wolfganga Kappa. Pierwszy krótki strajk w kopalni słupieckiej wybuchł już w 1919r., ale szybko został załagodzony. Następny miał miejsce w dniach 15-24 marca i był reakcją na wyżej wymieniony pucz Kappa oraz z powodów personalnych (załoga zażądała zwolnienia dwóch niepopularnych urzędników). Konflikt przeciągał się, a do niego wmieszały się władze prowincji śląskiej, które zaproponowały sąd polubowny. Strajk zakończył się, a załoga zrezygnowała z żądania usunięcia jednego z urzędników. Kolejny strajk miał miejsce od 24 maja do 8 czerwca 1921r.. Po jego zakończeniu kopalnia słupiecka została w 1922r. sprzedana spółce "Neu-Kotho". Spółka ta w roku 1922 stanowiła gwarectwo należące do koncernu "Linke - Hofman - Lauchamer", do której należały następujące kopalnie: "Ruben - Grube" w Nowej Rudzie, "Johan Baptista - Grube" w Słupcu i "Rudolfgrube" w Przygórzu.

Trudna sytuacja w noworudzkich kopalniach pojawiła się w latach 1922/23, kiedy to doszło w Niemczech do hiperinflacji. O jej rozmiarach może świadczyć przykładowo wielkość zarobków pracującego w kopalni rębacza:

data
 
Wysokość zarobku na dniówce
(w markach)
01.02.1922
 
140
16.11.1922
 
1 484
01.02.1923
 
10 008
17.07.1923
 
113 200
06.08.1923
 
1 407 000
03.09.1923
 
10 360 000
17.09.1923
 
103 900 000
05.10.1923
 
3 000 000 000
28.10.1923
 
28 000 000 000
12.11.1923
 
1 500 000 000 000
19.11.1923
 
2 500 000 000 000

W okresie tym musiano zwolnić z kopalni w Słupcu 150 górników. Aby nieco załagodzić nędzę ludzką właściciel Słupca, hrabia Pilati sprzedał tanio część swoich pól pod zabudowę. Pewna stabilizacja w kopaniach następuje w 1925r., rok później wydobycie w spółce "Neu - Kotho" wzrosło, do czego przyczynił się w pewien sposób strajk górników angielskich. W ostatnich latach istnienia III Rzeszy wielkość wydobycia węgla przedstawiała się następująco: Przedsiębiorstwo górnicze "Neuroder Kohlen-und Thonwerke" funkcjonowało do 1945r. Po zamknięciu w 1932r. kopalni "Wenzeslaus" było jedynym przedsiębiorstwem górniczym na tym obszarze. M.in. do 14 lutego 1930r. zarządzał nim radca górniczy Hermann Edler von Braunmühl.

Odrębnym przedsiębiorstwem górniczym była kopalnia "Wenzeslaus". Początki jej istnienia dotyczą 1771r., wówczas należała do właściciela górnej części wsi Jugów, hrabiego von Haugwitza. W latach następnych przechodziła w ręce innych właścicieli, od 1812r. należała do porucznika von Bonge. W rękach jego rodziny kopalnia była do 1865r., kiedy to, już jako skonsolidowana, została zlicytowana na rzecz Antona Roberta Sindermanna, Josepha Kleinera, Antona Herdena, Augusta Scholza i Josefa Griegera.

W latach następnych właściciele konsolidacji się również często zmieniali, w końcu w 1897r. nabył ją doktor prawa Gustav Linnartz, pochodzący z Jouy-aux-Arches, (miejscowości koło Metzu w Lotaryngii), który przejął wszystkie kuksy kopalni.

Już pod koniec tego roku pogłębiono szyb "Walter" w Miłkowie (dzisiejsze Ludwikowice Kłodzkie), a w 1900r. zwiększono wydobycie do 185 721 ton. W 1903r. pogłębiony szyb "Kurta" w Jugowie połączono z szybem "Walter" w Miłkowie. Przez to wydobycie w kopalni wzrosło do 628 411 ton, a w 1924r. wydobyto 629 927 ton węgla, co znacznie przewyższyło wydobycie w spółce "Neu-Kotho".

Jesienią 1923r. kopalnia zanotowała najwyższy stan zatrudnienia, który osiągnął 4600 górników i 250 osób administracji. Jednak w późniejszym okresie sytuacja się pogorszyła w związku ze spadkiem ceny węgla. Zmniejszyło się wydobycie, część pracowników zwolniono, pozostali zaś otrzymywali minimalne pensje, "które nie pozwalały umrzeć, ani też nie pomagały wyżyć". W tej sytuacji spadkobiercy Linnartza uznali, że w tych warunkach kopalnia nie może samodzielnie funkcjonować i w 1925r. sprzedali jej 100 kuksów, w tym 85 kuksów elektrowni "Schlesien AG" z siedzibą we Wrocławiu i 15 kuksów elektrowni "Schlesien AG" z siedzibą w Wałbrzychu. Do sieci elektrowni "Schlesien AG" we Wrocławiu, jako jedna z trzech, należała elektrownia w Miłkowie, której moc wynosiła około 18 000 kW i której głównym surowcem był wydobywany z tej kopalni węglowy muł.
Upadek kopalni "Wenzeslaus" i nędzę górników pogłębiła tragiczna w skutkach katastrofa, która miała miejsce na szybie "Kurta" w Jugowie w środę 9 lipca 1930r.

Katastrofy w kopalniach regionu noworudzkiego były spowodowane wieloma czynnikami. Główne zagrożenie stanowiły gazy, zwłaszcza metan lub dwutlenek węgla, których wybuchy lub wyrzuty były ich przyczyną. Do roku 1945 zanotowano ogółem 596 wyrzutów gazowo-skalnych.

Podczas katastrofy w kopalni "Ruben" w grudniu 1912r. zginęło 3 górników. Katastrofa w Jugowie była uważana za jedną z największych tego typu katastrof w Europie. Miała miejsce na II i III poziomie szybu,

"przez który przetoczył się straszliwy łoskot i ogromne chmury pyłu. Głucha wibracja powietrza otoczyła pracujących tutaj 200 górników, tylko nieliczni zdołali uciec. Wycie syren z sąsiednich kopalń napełniły niepojętym strachem całą okolicę Nowej Rudy. Ekipom ratowniczym ukazał się straszny widok spustoszenia i zniszczenia. Ofiary leżały jak posiane, większość pod zwałami".


W wyniku wyrzutu dwutlenku węgla połączonego z wyrzutem skalnym zginęło 151 górników, z czego 102 z Jugowa, 17 z Drogosławia, 12 z Nowej Rudy, pozostali z innych okolicznych miejscowości. Do poległych na posterunku pracy dołączyli pierwsi ratownicy, którzy przyszli z pomocą. Tak było ze sztygarem Schnerdtnerem oraz sztygarem Hoffmannem, który podczas akcji ratunkowej natknął się na kabel wysokiego napięcia i zginął na miejscu.
W uroczystościach pogrzebowych ofiar katastrofy wzięło udział około 20 tys. ludzi. Na cmentarzu w Jugowie ustawiono kaplicę, zaprojektowaną przez wałbrzyskiego architekta Pietrusskiego, w której ustawiono rzeźbę Chrystusa "zwisającego na krzyżu, który jakby nosił na barkach cały ciężar niedoli górniczej", wykonaną przez rzeźbiarza noworudzkiego, Augusta Wittiga.

Po tej katastrofie władze niemieckie, pomimo protestów mieszkańców i władz gminy do rządu, Reichstagu i Sejmu Pruskiego, zdecydowały się zamknąć kopalnię "Wenzeslaus" w styczniu 1931r., co spowodowało zwolnienie 2700 górników, co z najbliższymi członkami rodziny dało od 6 do 8 tys. ludzi bez środków do życia.

Zamknięcie kopalni miało miejsce w czasach wielkiego kryzysu gospodarczego, być może też w pewnym stopniu przyczyniło się do likwidacji powiatu noworudzkiego w 1932r. w czasie trwającej reformy powiatowej w Niemczech. Zamknięta kopalnia "Wenzeslaus" przyczyniła się do uratowania kopalni "Johann Baptista" w Słupcu, której groziło zamknięcie ze względów ekonomicznych, kopalnie "Ruben" i "Rudolf" przejęły część jej złóż.
Sprawa ponownego uruchomienia kopalni "Wenzeslaus" stała się jednym z punktów programu wyborczego NSDAP na Ziemi Noworudzkiej w 1932r.. Partia ta obiecała uruchomić ją po zwycięstwie w wyborach do Reichstagu. W pewnym sensie słowa dotrzymała, bowiem już 28 lipca 1933r. zarejestrowana została spółka z Ludwikowic, która uruchomiła pełną wody kopalnię. Do pracy zjechało 39 górników, którzy uruchomili pompy. Jeszcze w tym samym roku na kopalni pracowało 480 osób i wydobywano z niej miesięcznie około 9 tys. ton węgla przy oddanym tylko jej jednym polu zachodnim.
W 1938r. zatrudniono w niej 1018 robotników i 62 pracowników umysłowych.

Jednak w lipcu 1939r. kopalnię ponownie zamknięto, bowiem niebezpieczeństwo spodziewanych wyrzutów było zbyt duże. Wszelkie urządzenia kopalniane zostały zdemontowane i sprzedane na pokrycie długów a teren pokopalniany przejęto na potrzeby przemysłu zbrojeniowego i rozpoczęto produkcję amunicji, którą produkowało 1000 Żydówek - więźniarek z ludwikowickiego obozu pracy przymusowej.

 

Największa katastrofa w noworudzkich kopalniach miała miejsce 10 maja 1941r. na kopalni "Ruben", kiedy to podczas przebijania przekopem na poziomie V pokładu doszło do wyrzutu gazowo-skalnego, w wyniku którego zginęło 187 górników, a jednym z nich był jeniec angielski. Podczas pogrzebu ofiar katastrofy obecny był dygnitarz hitlerowski Robert Ley.

Do zakończenia II wojny światowej na obszarze Ziemi Noworudzkiej działało tylko przedsiębiorstwo "Neuroder Kohlen-und Thonwerke", a jego zarząd mieścił się w noworudzkim zamku. W tym czasie zatrudniano też około 200 jeńców angielskich i ponad 190 francuskich. Jeńców tych w 1942r. wycofano, a na ich miejsce sprowadzono jeńców radzieckich. Robotnicy przymusowi pracowali w noworudzkich kopalniach jeszcze przez pierwsze tygodnie po wyzwoleniu.

 

Od początku pojawienia się na Ziemi Noworudzkiej kopalń dowiadujemy się również o zwyczajach górniczych. Od początku XIX wieku górnicy byli zrzeszeni w Dolnośląskim Związku Górniczym, który w zależności od wysokości miesięcznej składki gwarantował od 7,5 do 25 srebrnych groszy pomocy w razie choroby, pomocy inwalidzkiej, kosztów pogrzebowych, pieniędzy dla wdów i sierot oraz pomocy na wydatki szkolne. Oprócz tego istniała także górnicza kasa na wypadek śmierci.
Przez te warunki stan górniczy stał się, mimo niebezpieczeństw związanych z pracą w kopalni, bardzo pożądany. Górnicy stali się atrakcyjni dla dziewcząt. Wytworzył się specyficzny kodeks honorowy górników, "zewnętrznie ujawniający się efektownym mundurem, wewnętrznie brakiem lęku, trwałej ofiarności i silnej więzi koleżeńskiej". Uroczyście obchodzono także święta związane z górniczym stanem. Szczególnie w każdą niedzielę po uroczystościach ku czci św. Anny, kiedy to zbierali się w mundurach na noworudzkim rynku i w zwartej kolumnie przy muzyce maszerowali na Górę św. Anny, by posłuchać świątecznego kazania. Po uroczystościach kościelnych miał miejsce festyn, który kończył się wieczorną porą. Następnie górnicy schodzili do miasta, gdzie kończyli świętowanie w gospodach z tańcami i mocnymi trunkami.
Górnicy mieli również swój sztandar, nadany im w 1809r. przez króla Fryderyka Wilhelma III. W Słupcu odbywały się święta górnicze, zwane kwartelami, podczas których nieraz raczono się pieczonym na rożnie wołem.
Pewną tradycją górniczej Nowej Rudy był widok "czarnych" górników idących ulicami miasta z pracy. W 1903r. zbudowano łaźnię na 1200 osób, co powodowało stopniowe zanikanie tej tradycji, chociaż niektórzy starsi górnicy nie potrafili przystosować się do nowych zwyczajów i tradycyjnie szli myć się do własnych domów. Okazało się również, że po wybudowaniu łaźni zmalały także obroty w miejscowych gospodach, bowiem górnicy główne orzeźwienie po pracy znajdowali właśnie w łaźni.
Zwyczajem górniczym była też modlitwa, jaką górnicy odmawiali przed zajazdem pod ziemię. Górnicy słupieccy prosili w niej Boga m.in. o "zdrowie i codzienny chleb", o "światło na wagonach", o "odpuszczenie grzechów i szczęście wieczne w Jezusie Chrystusie".
Po zakończeniu II wojny światowej Ziemia Noworudzka znalazła się w granicach państwa polskiego. Przejęliśmy również i kopalnie węgla jako jednostki zacofane technologicznie o przestarzałym wyposażeniu technicznym i stosunkowo niewielkim wydobyciu. Jedynie kopalnia "Wenzeslaus" reprezentowała europejski poziom wyposażenia technicznego i w latach 20-tych XXw. była tu jedynym wyjątkiem. Katastrofa z 1930r. pozbawiła ten rejon wzorcowej jednostki, która mogłaby wpływać pozytywnie na poziom techniczny innych kopalń.



do góry